sobota, 11 czerwca 2011

Live in the Hostel

Wszystko mnie boli. To najwyraźniej wynik wczorajszych ekscesów w kowbojskiej potańcówce Nashville gdzie mnogość westernowych kapeluszy i męskich butów na obcasie była równie liczna jak miejsca pochodzenia naszej brygady. Okazja była z tych nie do odmówienia. Ariel i Matt opuścili hostel po kilku tygodniach prac remontowych za co mieli darmowy nocleg. Polecieli sprawdzać kolejne wyspy i nie obyło się bez pożegnania. Od oglądania tańców z obrotami zakręciło mi się w głowie i wyglądało to jakby pary chciały się prześcignąć w ilości ich wykonania podczas jednej piosenki. Cóż, tańce pochodzenia polsko-szwedzko-fińsko-amerykańsko-angielsko-amerykańsko-australijskiego nieco odbiegały od panujących norm i chwilami miałem wrażenie, że jesteśmy w złym miejscu o niewłaściwym czasie. W ramach urozmaicenia doznań wzrokowych telewizor serwował mistrzów kunsztu ujeżdżania byków, koni i łapania cielaka na czas. Na żywo trwały potyczki w bilard i darta.
Bynajmniej w końcu jest chwila na blogo-relację. Dziś w odróżnieniu od dni poprzednich nie mam zamiaru poszukiwać wrażeń i przemierzać wyspy TheBus'em.
Wygląda na to, że objąłem stanowisko w dobrym momencie. Wiąże się to z chwilowo brakiem wolnego dnia (a raczej wieczoru), ale to chyba lepiej na "dobry start". Nieszczęścia zdrowotne spłynęły na pracowników Seaside Hostelu w rezultacie czego dziewczyna o kulach i dziewczyna w szpitalu nie nadają się do pełnienia obowiązków. A jak się tu żyje ? Wbrew zdaniu mamy, którą pozdrawiam i całuję, wcale nie fatalnie :) Wygodne jest wszystko, a relaxowa atmosfera i duuuuże drzewo, które przysłania całe patio daje cień przez cały dzień, że tak zarymuje. Prywatność osiąga się bardzo łatwo patrząc w ekran laptopa ze słuchawkami na uszach, a w ciągu dnia pokój i tak zawsze jest pusty. Znalazło by się jeszcze kilka atutów jak codzienne sprzątanie, towarzystwo na wszelkie wypady, darmowe deski surfingowe czy pokaźna kolekcja filmów dvd i książek. Przydałoby się jeszcze jedzenie oprócz tostów i naleśników na śniadanie, ale może i na to znajdę sposób.
Osobistości przewijają się tu całkiem nietuzinkowe w każdym wieku. Jest starsza kobieta, która z nikim nie rozmawia, przebywa tu od początku mojego pobytu i cały czas ubrana jest w czarne spodnie, t-shirt i czapkę z daszkiem. Przemyka jak cień i nie wiem o niej nic.
Klaus, gość koło 50-tki, Niemiec zmęczony życiem dorobkiewicza i długim procesem rozwodu zostawił stateczne życie i ruszył w świat. Nic w tym dziwnego, że chce odpocząć. Twierdzi, że ma plany zmiany świata i usilnie starał się mi uargumentować swoje zdanie odnośnie zarobków kobiet i mężczyzn. W jego opinii ze statystycznego punktu widzenia oczywistym jest, że kobiety powinny zarabiać mniej obejmując te same pozycje co mężczyźni. Może to jedna z przyczyn jego ciężkiego czasu rozwodu. Angielka w okolicach 40stki pracująca dla znanego producenta alkoholu nie ma raczej zamiaru zakładać rodziny. Podczas wspólnego surfingu opowiadała o swoich planach podróży w różne kierunki plażowo-słoneczne i np o tym jak wybrała się na narciarską freeride'ową wyprawę na Alaskę. Jazda po stromych zboczach po wyjściu z helikoptera na szczycie to co o czym marzę od dawna. Dobrze się inspirować takimi rozmowami, które zazwyczaj nie są tu "normalne". Opowieści z różnych zakątków świata, albo dalsze plany na podróż. Jest się z kim dzielić wrażeniami, a takie momenty jak odkrycie pobytu na mało znanej Otress Beach w Kambodży zarówno przeze mnie i Tima z Tennessee to dobre momenty. On z kolei przyleciał na Hawaje na ślub kolegi. Ostatnie dni spełniałem rolę "przewodnika" po wyspie dla naszej kilku osobowej brygady, w której min uczestniczyła szwedka egipskiego pochodzenia lubiąca nocne swawole. Do tego stopnia, że nie mogąc znaleźć drogi powrotnej w kierunku hostelu postanowiła zadomowić się w pewnej fastfoodowej restauracji i prosto stamtąd o 8 rano, wciąż w stanie imprezowym ruszyć z nami w poszukiwaniu wrażeń. Ubawu bynajmniej nie brakuje, szczególnie w młodszej klienteli hostelu. Dlatego rygor ciszy nocnej o 23 jest przestrzegany aby nie zamienić miejsca w oazę hulajdusz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz