niedziela, 18 września 2011

Relax w Hilo czyli trwaj wiecznie chwilo

Wszystko co dobre szybko się kończy. Tydzień beztroski dobiega końca, plecak znów wypełniony jest po brzegi i jutro odlatuję na Maui.
O Hilo napisałem już kilka słów w poprzednim poście. Zapomniałem dodać, że to statystycznie najbardziej mokre miasto USA, gdzie pada 2 z 3 dni w roku. Rzeczywiście regularne deszcze można zaobserwować, ale przez cały tydzień pobytu nie przeszkodziły mi one w doznawaniu okolicy i cieszenia się jej urokami.
Na pierwszy rzut oka w mieście nie dzieje się zbyt wiele. Kilka knajp, sklepów z pamiątkami, rynek, markety, stacje benzynowe. Po kilkunastu minutach spaceru można ogarnąć nadbrzeżne centrum. Dalej są parki, plaże, dzielnice mieszkalne, hipermarkety czyli to co zwykle w mieście bywa. Wspomniane Downtown odznacza się historyczną budową. Niedalej jak dziś rano w kino-teatrze Palace z 1926 roku byłęm uczestnikiem pokazów lokalnego śpiewu, tańca i muzyki performowanego przez małżeństwo Hawajczyków. Występ wzbogacony historycznymi legendami oraz filmem z połowy lat 90tych stworzonym przez Hawajskie Biuro Turystyki. Tam właśnie Hilo wyglądało zupełnie podobnie do obrazu z chwili obecnej. Osobiście wolę takie miejsca niż kurorty nastawione na konsumpcyjnych turystów.
Nasyciłem się codziennymi wizytami w kinie. To z powodu ceny biletu za jedyne 1,5$. Stałem się też cyklicznym klientem Bueno Burrito, gdzie po raz pierwszy zetknąłem się z tym smacznym i pożywnym, meksykańskim odpowiednikiem tureckiego kebaba. Proszę się nie zmylić. W smaku oba nie są w ogóle podobne i obstawiam, że meksykańska wersja fast fooda jest zdrowsza. Teraz mam atak na "zdrowe" odżywianie. Znajduję więcej energii na codzienne bieganie w miejscu gdzie corocznie odbywają się zawody Ironman.
Poza tym odkryłem lokalną scenę deskorolkową. Chłopaki w magazynie obok hostelu wybudowali sobie minirampę, jest to aktualnie jedyny skatepark w Hilo i tam odbywają się spotkania pasjonatów deski.
Kilka kilometrów pod górkę ulicą, na której jest mój hostel i można obejrzeć wodospad Rainbow, spacer w sam raz na poranny rozruch :) Są jeszcze parki i plaże. Okolica mimo, że znacznie spowolniła tempo działania nie pozwoliła mi się nudzić.
Ciekawe co dostarczy Maui !
















Posted by Picasa

1 komentarz:

  1. Maui Łałi. Akurat nie ma wiatru więc raczej nie zobaczysz windsurferów na Ho'okiepie. A szkoda, bo jest tam na co popatrzeć (znam z miliona filmów hehe)

    OdpowiedzUsuń