Standardowo opis z opoznieniem. Tym razem bez polskich znakow jako, ze wlasnie skonczylem prace i postanowilem w przyplywie checi uzupelnic braki. W tej chwili juz jest nieco pozniej niz tydzien po dniu niepodleglosci, a nastepna seria wrazen czeka w kolejce do publikacji to wrocmy do rzeczy.
Po ekploracji nietrudnego szlaku przez siebie samego zabawilem sie w turgajda czyli tzw przewodnika trzyosobowej ekipy smialkow gotowych wybrac sie ze mna w blizej okreslone nieznane.
Pamiatkowa fotka przy znaku ostrzegawczym i sklad druzyny. Kolejno od lewej: holenderka Sanne, nie wziela ze soba sugerowanej ilosci wody pitnej, byla swiezo po zabiegu czegos co jej wyskoczylo a nazwy nie zrozumialem tudziez bylem zbyt leniwy zeby sprawdzic. W kazdym badz razie harda babka po przygodzie w szpitalu. Matt ze Szwajcarii. Swiezo upieczony podroznik, ktory dopiero co wybyl poza granice Szwajcarii. Ma za soba przygode w wojsku i takie wyczyny jak 22-godzinny marsz z 15kg plecakiem na odleglosc 100 km. Coz za 1600 euro w Polsce wojsko tez zaakceptowalbym jako obowiazkowe. Mimo swych przezyc byl bardzo podekscytowany nasza wedrowka. Ostatni to Times, ktorego juz przedstawialem.
Aha, nalezaloby dodac ze wlasnie zaczynalo padac, a to poczatek.
Po ekploracji nietrudnego szlaku przez siebie samego zabawilem sie w turgajda czyli tzw przewodnika trzyosobowej ekipy smialkow gotowych wybrac sie ze mna w blizej okreslone nieznane.
Pamiatkowa fotka przy znaku ostrzegawczym i sklad druzyny. Kolejno od lewej: holenderka Sanne, nie wziela ze soba sugerowanej ilosci wody pitnej, byla swiezo po zabiegu czegos co jej wyskoczylo a nazwy nie zrozumialem tudziez bylem zbyt leniwy zeby sprawdzic. W kazdym badz razie harda babka po przygodzie w szpitalu. Matt ze Szwajcarii. Swiezo upieczony podroznik, ktory dopiero co wybyl poza granice Szwajcarii. Ma za soba przygode w wojsku i takie wyczyny jak 22-godzinny marsz z 15kg plecakiem na odleglosc 100 km. Coz za 1600 euro w Polsce wojsko tez zaakceptowalbym jako obowiazkowe. Mimo swych przezyc byl bardzo podekscytowany nasza wedrowka. Ostatni to Times, ktorego juz przedstawialem.
Aha, nalezaloby dodac ze wlasnie zaczynalo padac, a to poczatek.
Jak juz wspomnialem bylo slisko. Szczesliwcem, ktory umoczyl sie w blotku bylem ja.
Jedynie Szwajcar przytaszczyl przez pol swiata ze soba odpowiedni buty na takie wycieczki. Jak na moje zbytnia przesadnosc zaopatrzenia i ciezaru bagazu. Nasze buty sportowe spisaly sie na 5 i o ile ladniej odzwierciedlaja trud owej pieszej wycieczki.
4 lipca. Nie ma zartow. Od rana trwaja intensywne przygotowania. Uklepalem 45 burgerow, zrobilem olbrzymia salatke i ogolnie dbalismy o to zeby stoly byly dobrze zastawione. Po amerykansku rzecz jasna.
Andrew, moj zamiennik w pracy zaopiekowal sie grillowaniem.
Ameryka... Duzy burger, makaron z majonezem i salatka + piwo + kiczowaty talerzyk z flaga. Tu to wydawalo sie zupelnie normalne, ale jakby tak spojrzec z boku. Przerost formy nad trescia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz